Pa-duł

Jestem w pracy i nie pracuję. Po pierwsze, bo mi się nie chce, a po drugie bo musze tu być, a nie chcę. W sumie luz bo nic się nie dzieje. Jest 10:18 i jeszcze tylko 5 h i 12 minut. Morda była dwa razy dzisiaj. Pierdolony karp. Coś tam pobrzdąkała i poszła. Zlew totalny. Mija kolejna minuta. Mój niecny plan spalił na panewce i się nie rozchorowałem. Na dworzu w miarę, Madcow prawdopodobnie zadowolony. W Szembruku pewnie lajcik, a ja tu kurwa kwitnę. Nie wiem, może pierdolnę sobie jakąś lekturę online, albo posprzątam ten syf, co mam go w biurku. Byleby przetrwać do końca. Koło 12 zjaram sobie szluga. Później zjaram o 13:30 i przed 15. Koniec. Jutro wolne. Zajebiście by było zrobić w końcu jakiś szmal. W sumie o tym myślę każdego dnia. No nie tylko ja, bo cała nasza paczka. Hahaha, kurwa „paczka”. Co za określenie. Typowe dla filmów typu „Stawiam na Tolka Banana”. Mateas – Tolek, Madcow – Banan, a ja stawiam. Najlepsze było jak przyszedł karp i zajebała jakimś tam, wg niej, mądrym „czymś”, a ja se myślę „Te, Te…”. I wish you a painfull death. Najlepsze jest paczeć na te wszystkie mordki, które nic nie wiedzą na mój temat. Czym się zajmuję i do czego dążę. Nic nie wiedzą. No i kurwa vice versa. Mi akurat najmniej zależy na poznawaniu bliżej kogolwiek stąd. Żyjmy sobie i tyle. 10:32, ZAJEBIŚCIE. Czas jak opętany mknie czym teżewe, jaja veve. WAS KUKST DU MICH AN? No. Jadę dalej. Mam tu pootwierane wszystko, żeby kurwa stwierdzenie „pracuję” nabrało formy materialnej. Można to namacalnie sprawdzić, zwłaszcza gdy zdejmę spodnie. KURWA MAĆ LUDZIE! Bezens bezkresny otacza mnieeeee… Może zacznę pisać poezję? A może… Zacznę nakurwiać heroinę? Postaram się teraz wypłodzić coś sensownego, żeby ten post miał chociażby minimalne znamiona werbalnej przystępności dla czytelnika. Zaczynam.

11:51 Koniec

Dodaj komentarz